Biografia

Mirosław Łabunowicz – kilka faktów z życia

Witam wszystkich serdecznie. Nazywam się Mirosław Łabunowicz, mam 43 lata, urodziłem się i mieszkam w Zakopanem. Z zamiłowania jestem kulturystą, mój staż treningowy wynosi 26 lat, od kilku lat jestem zawodnikiem. Na co dzień pracuję jako trener w  COS  Zakopane lub w Chochołowskich Termach Centrum Rekreacji – uprawniony również jestem do prowadzenia zawodniczek i zawodników.

Sportem interesowałem się od zawsze

Sport towarzyszył mi od dziecka, 8 lat jeździłem na nartach w klubie WKS Legia Zakopane, rok grałem w piłkę w MKS Zakopane, grałem również w tenisa ziemnego i stołowego. Kulturystyką zaraził mnie kolega, który był o rok młodszy ode mnie, a na praktykach kładł wszystkich na rękę, zaciekawiło mnie, skąd ma tyle siły. W szkole byłem zawsze drobny, co prowokowało starszych kolegów do zaczepek i bójek. Nie mogłem poskarżyć się ojcu jak inni, bo zostawił nas, gdy miałem rok. Wychowywałem się bez ojca. Dlatego też często wracałem do domu pobity i podrapany. Te wszystkie zdarzenia pomogły mi podjąć decyzję, czym chce się zajmować. Byłem cherlawy i chciałem poprawić swoją sylwetkę, nabrać siły, dodać sobie pewności, w związku z tym zainteresowałem się kulturystyką. Na początku zaczynałem w piwnicy z cementowymi obciążnikami, bo w tych czasach ciężko było o profesjonalny sprzęt, gryfy robione z rurek, obciążniki kolejowe służyły nam jako wyciąg do naszej maszyny. Hantle spawane były z jakichś kół i tak się kiedyś trenowało. Po jakimś czasie przeniosłem się do dzisiejszego Hotelu Mercure Kasprowy i tak naprawdę tam zaczęła się moja przygoda z ciężarami. W tym miejscu zatrzymałem się na dłużej. Zaliczyłem po drodze jeszcze parę innych świetnych siłowni, ucząc się różnych technik siłowych, miedzy innymi u Jana Wegiery – wielokrotnego mistrza świata w trójboju siłowym, a na koniec i tak wróciłem tu gdzie zaczynałem, czyli w Hotelu Mercure Kasprowy. Kulturystyka to moja pasja, cały czas poszerzałem i poszerzam swoją wiedzę na jej ten temat. Najpierw zrobiłem kurs instruktora kulturystyki u Piotra Głuchowskiego (mistrza świata), tam nauczyłem się podstaw z zakresu kulturystyki i dietetyki, ale wciąż było mi mało, postanowiłem zrobić 4-stopniowy kurs z dietetyki i suplementacji, a także z treningu funkcjonalnego u Jakuba Mauricza, najlepszego dietetyka, szkoleniowca, redaktora magazynów sportowych. Jakub jest osobą, która cały czas siedzi w nowinkach, to chodząca encyklopedia. Ze względu na moją schorowaną mamę, której bardzo często dokuczały bóle pleców, postanowiłem zrobić kurs masażysty i terapeuty, aby móc profesjonalnie wykonywać masaż, a zarazem nie zrobić jej krzywdy. W międzyczasie udało mi się zdobyć świetną pracę i zarazem praktykę w zakopiańskiej Kkinice La-Perla w Hotelu Grand Nosalowy Dwór. Przeszedłem tam szereg szkoleń, które bardzo przydadzą mi się w przyszłości. Następnie zapisałem się na kurs trenera personalnego organizowanego przez FUTUREBODY, którego właścicielem jest Łukasz Kaźmierczak – wielokrotny mistrz Polski, mistrz świata w kulturystyce. Łukasz to kopalnia wiedzy, to od niego wszystko się zaczęło. To On, dał mi wiatr w żagle, zmotywował, namówił mnie do tego, abym wziął udział w mistrzostwach Polski, obiecał fachową pomoc w przygotowaniach. Moje przygotowania do pierwszych zawodów trwały zaledwie 1,5 miesiąca, ponieważ, jak to powiedział Łukasz: wstępnie byłem przygotowany. Trenowałem od młodzieńczych lat, gdzie jako debiutant na mistrzostwach Polski w Żaganiu, zdobyłem pierwsze złoto. No i złapałem bakcyla, głodny startów z roku na rok poprawiałem swoją sylwetkę, zdobywając kolejne tytuły mistrza Polski.

W 2015 roku na mistrzostwach świata w Warszawie dostałem się do finału zajmując piąte miejsce, ale ja chciałem więcej, brakowało mi tak zwanej wisienki na torcie, czyli tytułu mistrza świata.

Jak to się stało, że zostałem mistrzem świata w kulturystyce w 2016 roku

W 2016 roku w Mławie zdobyłem kontrowersyjny tytuł wicemistrza Polski w kulturystyce. Byłem wściekły na werdykt sędziów, chciałem skończyć ze startami, to właśnie Łukasz Kaźmierczak, który zawsze mnie wspierał, przemówił mi wtedy do rozumu: „(…) masz pojechać na mistrzostwa świata, chociażby na własny koszt i odegrać się za mistrzostwa Polski, bo szkoda tylu lat przygotowań (…)”. Długo się nie zastanawiałem, potrafił do mnie dotrzeć. W ciągu 3 tygodni zrobiłem formę życia i na mistrzostwach świata na Cyprze zdobyłem złoto, ucierając nosa sędziom z Mławy. Zawodnik, który wygrał mistrzostwo Polski, zajął dopiero 5 miejsce. Jest takie powiedzenie: „…za każdym człowiekiem sukcesu stoi kobieta…” i to prawda, za moim stała moja schorowana mama. Pomagała mi w przyrządzaniu posiłków, nie marudząc, że źle się czuje, wspierała mnie i motywowała, wiedząc jakie to dla mnie ważne. Doceniam to bardzo, bez niej nie dałbym rady, bardzo ją kocham. Takie przygotowania są bardzo kosztowne, ponieważ nie miałem sponsora, musiałem sam na nie zarobić, prowadząc treningi personalne od rana, niejednokrotnie do późnych godzin wieczornych, ale się opłaciło. Zwycięstwo na mistrzostwach świata dedykowałem mojemu tragicznie zmarłemu bratu, Markowi Łabunowiczowi „Mai”, który zginął pod Szpiglasową Przełęczą podczas akcji ratunkowej 30 grudnia 2001 roku. Wiem, że tam z góry patrzył na mnie i cieszył się razem ze mną, zawsze będzie w naszej pamięci. Był to mój ostatni start na zawodach, tak obiecałem mojej mamie i znajomym, a u mnie słowo jest ważniejsze od wszystkich pieniędzy. Postanowiłem, że zrobię sobie przynajmniej dwuletnią przerwę. Organizm w tym wieku potrzebuje dłuższego odpoczynku po trzy-letnim sezonie startowym, z drugiej strony trzeba dać szanse innym.

Chciałem się również rozwijać jako trener, bo jest to moja pasja. Nie spocząłem na laurach, zabrałem się za realizowanie kolejnych celów. W międzyczasie zrobiłem kurs sędziego sportów sylwetkowych, aby w okresie poza-startowym być na bieżąco ze światem kulturystycznym. Cały czas staram się, dokształcać, uczestnicząc w różnych kursach, szkoleniach, kongresach, organizowanych przez najlepszych szkoleniowców takich jak: Mauricz Center, Medfood, Ajwen Akademia, Barbell Brothers, Blackroll Polska, bo świat dietetyki, jak i branża trenerów bardzo szybko idą do przodu. A kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Mam na swoim koncie już ponad 40 certyfikatów i nie zamierzam przestać, cały czas idę do przodu, tego wymaga się od dobrego trenera. Razem z Łukaszem Kaźmierczakiem prowadzimy również kursy trenerskie i dietetyczne, dzielimy się wiedzą i doświadczeniem, które zdobywaliśmy przez ponad 26 lat.

Następnym celem, który chcę zrealizować jest stworzenie fitness clubu pod Tatrami. Będzie to cały kompleks, jakiego jeszcze nie ma w Zakopanem. To jest moje kolejne wyzwanie, bo przez przygotowania do zawodów, dotychczas nie było na to czasu. Gdy je zrealizuję, na pewno wrócę i zobaczycie mnie znów na scenie, a tymczasem zabieram się do pracy ze zdwojona mocą.

Chętnych zapraszam do współpracy.

Jeśli chcesz:

  • efektownie i umiejętnie zredukować tkankę tłuszczową, a następnie utrzymać ją w formie bez efektu jojo,
  • nabrać masy mięśniowej,
  • wymodelować sylwetkę,
  • przy okazji poprawić swoją kondycję,
  • popracować nad wydolnością,
  • wzmocnić siłę i wytrzymałość
  • poprawić ogólną sprawność fizyczną,
  • ćwiczyć pod okiem fachowca, tak aby sobie nie zrobić krzywdy, a nie wiesz, od czego zacząć, jak się za to zabrać?

Zadzwoń do mnie: 503 947 782, lub napisz: miroslaw.labunowicz@gmail.com. Z przyjemnością pomogę. Może na początku treningi nie będą łatwe, ale obiecuje, że będą skuteczne.

Ze sportowym pozdrowieniem HEJ!

Mirosław Łabunowicz.

instagram logo